wtorek, 10 maja 2016

ONEGDAJ ,BYWAŁO TAK:Dla mnie i dla mojej rodziny wojna skończyła się 19 stycznia .Zaraz po tym jak "przewaliły się fronty" wróciliśmy do swoich mieszkań ,z których wypędzono nas we wrześniu 39 r.I zupełnie tego nie  nie rozumiem,,skąd wtedy  ta pewność,że już tak będzie,że wróg się nie wróci.To było globalne myślenie,zatem nie tylko moich rodziców.Skwitowali to stwierdzeniem: wojna  się skończyła.Tak - dla nas,dla Łodzian,ale przecież jeszcze nie był wyzwolony Poznań i trwały walki o Wał Pomorski,że nie wspomnę o Wrocławiu.Jednak - skąd miały przyjść te informacje.Gazet ani radia nie było.Więc - co walk ,też nie było,zapanował pokój i słodka cisza i już nie było lęków,że ktoś w drzwi załomocze i wyrzuci i pogna w nieznane.Zatem jak przyszedł ten 9 maja,wtedy to uważano,że 9 jest datą zakończenia wojny. Sprzymierzeni z pokonanymi złożyli stosowne podpisy 8 maja,a faktycznie było tak,że dwa razy podpisywano akt kapitulacji.Raz  z Anglią,Francją ...............itd,czyli z zachodem, a oddzielnie Ze Związkiem Radzieckim.Z zachodem  8 i potem w nocy jeszcze raz ,a był to już 9.Ale to ,teraz zupełnie nie jest istotne.Istotne dla mnie wtedy było to,że panowała piękna ciepła pogoda i  do dyspozycji  całe duże podwórko,piękne ,równiutkie ,wyasfaltowane i nie wiem skąd znalazł się też kawałek kredy i tą  kredą można  było namalować klasy.O 12 ej w południe zawyły wszystkie znajdujące się w okolicy syreny.Te syreny zastały mnie i moich rówieśników ,właśnie na podwórku,ale w pewnym momencie pojawili się też dorośli  i wiecie co? Wzięli się wszyscy za ręce ,włączając, oczywiści i nas do tej zabawy i śpiewając tańczyliśmy w koło .A śpiewaliśmy :"kółko graniaste,czterokańciaste.Lecz się kółko połamało,cztery grosze kosztowało,a my wszyscy................bęc".Na tym jednak nie koniec.Ktoś przyniósł od Kołodziejczyka z rogu ,przepyszne babeczki z białym słodko,cytrynowym kremem,wysokim jak wieża i polanym różowym lukrem.Jakież to było pyszne po 5 latach jedzenia brukwi,pokrzyw,mączki kasztanowej itp,bez cukru.Czasem tylko z sacharyną.Potem nastąpiły lata beztroski i swobody,lecz nie na długo,bo jak mówi przysłowie..... patrz wyżej.............itd.Dziś wiem kto zawinił za dokręcanie śruby.To ustalenia na  konferencji w Teheranie.A to przecież była decyzja nie tylko jednej osoby.No cóż ?Takie mamy szczęście bo "kto kto mieszka na przedpieklu,ten ma diabła w kumotry.A przecież NASI walczyli,lecz nie dopuszczono ich  do wyzwolenia własnej OJCZYZNY.Ale to moje ,teraźniejsze przemyślenia.Wtedy panowała ,być może bezmyślna,jednak ogromna radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz