Zmieniałam miejsce ,bo wydawało mi się,że jest za szybki nurt i porywa ustawicznie pławik
A - przy okazji - to pławik nie spławik szanowni wędkarze ,bo powinien on się pławić ,a nie spławiać.Jak sie spławia to nic nie złapiesz.I własnie nurt mi mojego pławika spławiał ,wiec chcąc zmienić miejsce spakowałam wędki i tak niefortunnie ,że idąc z nimi w jakiś nie znany mi do dziś sposób wbiłam sobie haczyk w udo.A - haczyk jak wiadomo trudno się "odhacza ".
Nie pozostało nic innego jak wziąć z przybornika żyletkę,podciągnąć haczyk i przeciąć w tym miejscu wzdłuż ..................po haczyku.Owszem - wyszedł,ale nikomu nie życzę robić operacji tego typu na sobie przy pomocy narzędzi rodem z epoki przedlodowcowej tj.z przybornika.Ale to była dobra lekcja.Szkoda,że dopiero po wielu latach zrozumiałam jak to musi rybę boleć.
Dziś nie wybrałabym się już na wędkowanie.Za bardzo jestem uswiadomiona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz