czwartek, 19 marca 2015

A onegdaj bywało tak.Wszystkie sprzątania ,mycia okien itp ,zawsze w moim domu były zakończone przed Niedzielą Palmową.Gdy było ciepło mogłam założyć już podkolanówki. O jakże niewygodne było noszenie pończoch zapinanych do specjalnego  paska z wąskiej gumy uciskającej  to tu,to tam. Rajstop ,nie było,o nie.Ileż ja się napytałam "kiedy założę podkolanówki"? na co ojciec odpowiadał krótko,"jak będą psy ziajały "Więc czasem pogoniłam Psotkę,ale to nic nie dało.Zatem Wielkanoc w podkolanówkach to było to.Do kościoła przy ładnej pogodzie szlo się przez łąki,obok  Neru.Łąki nie były zielone,tylko żółte od kaczeńców,których teraz się niestety nie spotyka.Szło się na czczo.Zatem ja niejednokrotnie w czasie mszy myślałam o tym  uroczystym śniadaniu,po powrocie.Nie wiem czy inni nie byli głodni,czy się do tego nie przyznawali.?I zawsze na Niedzielę Palmową mama piekła babkę,którą nazywała Belgijska.Czemu ,do dziś nie wiem.Może przepis ten ,faktycznie był z Belgii.Coś tak pysznego,rozsypującego się w ustach nigdy i nigdzie nie spotkałam.Podam przepis na końcu.Ojciec mój bardzo lubił polać kawałek tej babki na talerzyku  sokiem wiśniowym,który zawsze był w schowku pod schodami.Natomiast na same święta Wielkiejnocy obowiązkowo był sernik i pyszne drożdżowe.Mama tłumaczyła to tak:na Boże Narodzenie jest makowiec,bo własnie jest po zbiorach ,maku też ,a na Wielkanoc sernik,bo kury zaczęły się nieść.A teraz?,teraz się wszystko poplątało.Wyrwaliśmy się spod opieki przyrody i żyjemy oddzielnie,ustanawiając własne  drogi postępowania i co nas obchodzą zbiory,albo czy kury się niosą czy nie.Niosą się przez cały rok,bo tak się nam podoba.Tylko czasem słyszę."kiedyś jajka miały inny smak".Zaświadczam ,miały.

A za moment przepis na Babkę Belgijską.
                                        ==============

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz