środa, 18 marca 2015
Tak jakoś przyszedł mi do głowy, mój bal maturalny .Był to czerwiec 1956 r.Ale jestem "wapniakiem",albo "zielenią cmentarną" myślicie sobie ,prawda?To już nie studniówka .Nie obowiązywały białe bluzki i granatowe spódnice.W tym czasie modne były tafty mieniące ,zatem prawie wszystkie dziewczyny sukienki takowe miały.I były też modne "sztywne halki"Dzień był upalny.Bal rozpoczął się o 20ej.Ach co to była za radość.Ta godzina.A jeszcze do niedawna po ul.Pabianickiej chodziły tzw" trójki" wieczorami [rodzice ,plus nauczyciele] i sprawdzały,czy młodzież ,przypadkiem ,gdzieś się nie ukrywa po bramach,bo młodzież się ukrywała ,a co miał a zrobić jak była śledzona?.Ale już od balu ..............wolność.No ,u mnie nie całkiem,bo ja nie byłam pełnoletnia,wiec mama ze mną przyszła na bal.Oj ! obtańcowywał ją Heneczek,moja sympatia tak skutecznie,że się zmęczyła i o północy pozostawiła mnie bez nadzoru.Jeżeli ktoś myśli,że przygrywał nam jakiś zespół muzyczny,to jest w błędzie. Płyty i adapter.I była ogromna radość i piękny bal i zrobiło się ciemno i nasi nauczyciele nie okazywali oznak zmęczenia choć już nie musieli nas pilnować .I zapanowała atmosfera równości.Przecież byliśmy dorośli.To nagle ,takie dziwne,tak dorośli jak oni.Najbardziej na luzie była pani od rosyjskiego,taka "swoja baba".Z dawnej belferki nie zostało nic.Z resztą była najsympatyczniejsza ze wszystkich nauczycieli ,przez całe cztery lata.Bal trwał. Od czasu do czasu podawano kanapki,ale kto tam miał głowę do jedzenia.Królowała melodia ,której tytułu nie pamiętam,tylko urywki.................. takie jak.........."jeszcze pozostał nam tylko jeden ostatni walc.Nasz pożegnalny bal już się kończy,najmilsza spójrz.Za oknem świt wstaje,który rozłączy nas."............... i rozłączył a dziś tylko żal.............tylko żal,tych pierwszych chwil wolności i tych pierwszych niewinnych miłości i że z 42 osobowej klasy ,żyje kilka osób.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz