piątek, 22 maja 2015

A onegdaj bywało tak.Po festiwalu młodzieży jakby ktoś  otworzył lufcik i wpadło świeże powietrze,niewiele,,jak to przez lufcik ,ale jednak.Myślę ,że też miało to wpływ  na tzw ."odwilż",w 56 r..Do dziś słyszę treść przemówienia obecnego sekretarza ,najważniejszej osoby w państwie......................"Towarzysze,Obywatele,ludu pracujący stolicy."................. ,a lud stał na placu i falował jak dojrzałe zboże.I tak się czekało na jakieś zmiany.I tak się czekało.I przyszły,niewielkie ,ale jak na tamte czasy?I już w następnym roku tj w 57,maturzyści mieli inne pytania jak ja,maturzystka z 56.W końcu,zabrakło kilu miesięcy by nie odpowiadać na pytanie,[takie wylosowałam] "Jaka była rola  partii w Pamiątce z celulozy?"]  -  To obowiązująca lektura wówczas.Nawet sobie nie wyobrażacie jaka to była nudna "cegła".I już nieco ostygły zapały na śpiew pieśni masowych.Zaczęły pojawiać się najprzeróżniejsze piosenki np Nataszy Zylskiej,Marii Koterbskiej w których już nie szła naprzód młodzież  świata a mknęły po szynach niebieskie tramwaje,co mnie nieco dziwiło ,bo ja znałam czerwone,ale niebieskie podobno były we Wrocławiu.I już kręciła się karuzela na Bielanach co niedziela,A w Warszawie mknęły w piosence czerwone autobusy.I niech to wszystko się ruszało i niech sobie mknęło,byle ta młodzież już nigdzie się nie wybierała i nie szla naprzód,bo plan już swój wykonała.Zaczęły też pojawiać się w handlu czarne [analogowe ] płyty.Wcześniej ich nie było,bo kto by kupił i chciał poza planem słuchać pieśni masowych Plan słuchania wykonywało się na różnych akademiach ku czci...........W tym też czasie już można było kupić adapter.Ale ciągle przydatne były patefony.To takie nakręcane ręcznie adaptery.W letnie słoneczne niedziele ,brało się patefon i płyty i szło nad staf Stefańskiego w Rudzie.Zabierało jaja na twardo,chleb z masłem i kompot z rabarbaru.Czasem domowe ciasto i przez cały dzień muzyka grała i nawet tańczono.Pamiętam,że moja siostra uczyła mnie tańczyć fokstrota "słupkiem"...........hit tamtych czasów."O nie każdy umie tak tańczyć" mówiła.I kto dziś tańczy fokstrota "słupkiem"?A tak miało mi się to przydać na całe życie. Nad tymże stawem śpiewał często lokalny zapiewajło o pseudonimie Leli Fontello.Najczęściej przez niego wykonywana piosenka zaczynała się od słów........"..Domino,domino" i dalej nie pamiętam.Technika i cywilizacja wkraczała powoli ,ale systematycznie.Na swoim gospodarstwie  jak tylko mnie było stać kupiłam adapter.Pamiętam,że pierwszą płytą był mój ukochany Niemen,ze swoim  "Dziwny jest ten świat".Usiadłam na dywanie, i na "ful",słuchałam i słuchałam.A na ful,bo przecież tego inaczej się nie słucha..A taka byłam szczodra,tak chciałam się podzielić z innymi słuchaczami tą melodią ,że otworzyłam balkon,ale widocznie inni nie byli  spragnieni Niemena i dziwnego świata jak ja ,bo nagle na moim dywanie znalazła się żaba.Biedna żaba jakoś nic sobie nie połamała,no ale to tylko pierwsze piętro.Potem szukałam dla niej odpowiedniego miejsca.A jak już nastały  nagranie na taśmie,to był luksus.Można było z radia nagrać co się chciało.No i syn mojego sąsiada na działce  nagrał jakąś melodię,ale nie wyłączył w odpowiednim czasie magnetofonu i nagrał się hejnał z Wieży  Mariackiej.Na działkach nie raz wprowadzał w błąd sąsiadów.Czasem mnie pytano ...........co to dopiero dwunasta?..........ot,tak to bywało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz