czwartek, 21 maja 2015

A onegdaj bywało tak;Zbliżały się wakacje,a mnie groziła poprawka z matematyki.Tak  tak,,byłam najoporniejsza na wiedzę matematyczną,nie tylko w klasie,ale  i w szkole.Mogę się teraz przyznać,że po prostu ja tej wiedzy nie chciałam,byłam zła że się mnie zmusza do jej posiadania.Nie chciałam się uczyć matematyki,czego mój ojciec ,główny buchalter w firmie tramwajarskiej ni jak zrozumieć nie mógł.I przyszły te wakacje poprawkowe.I wiecie co?Ani razu nie zajrzałam do książki,nie rozwiązałam ani jednego zadania.Uważam,że zostawianie dziecka z taką presją,z takim stresem na wakacje,to zemsta dorosłych...................ale za co..................... nie wiem.Myślę że matematyk wiedział  ,domyślał się że nie powiększyłam  przez wakacje swoich wiadomości o tym jak to jest z tymi sinusami i kosinusami i jakoś znalazłam się w następnej klasie.Ale wracając do wakacji .Jak wspomniałam wcześniej do prania przychodziła pani Anielka,sprzątaczka  z pobliskiej poradni dla dzieci,która zwana była" kropla mleka"Ona miała córkę Helenkę pracującą w zarządzie ZMP[Związek Młodzieży Polskiej] i wiele mogła.W ramach ,tej "mocy" załatwiła dla mnie wyjazd na Festiwal Młodzieży i Studentów ,do Warszawy.Był to chyba 1955 r.O, i tak wyglądała moja nauka matematyki.Któregoś sierpnia była zbiórka uczestników z Rudy  Pabianickiej,przy budynku miejscowej władzy tj przy Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej Łódź  Ruda.Był to trzy piętrowy budynek z kilkoma wydziałami.Była też centrala telefoniczna ,a jakże i pan Mietek,który łączył z tymi wydziałami,a zgłaszał się tak:"Tu prezedium,unce,unce.No cóż co kraj to obyczaj co dzielnica to inny  i inaczej łączący.Ale,ale,festiwal czekał.Zajechaliśmy na południe.Nastąpił przydział namiotów ,dużych kilkudziesięciu osobowych.Pyszne było wyżywienie,w tych czasach dość biednych.Szczególnie smakowała mi  zupa ze słodkiej kapusty  i pomidorów z kawałkami wołowiny.Jak na tamte czasy............mniam mniam.Całymi dniami uczestniczyliśmy w spotkaniach młodzieży z różnych stron świata,ale co tam.Patrzyliśmy tylko na siebie,bo znajomość języków obcych "nie była w modzie"Pamiętam chłopca z  Brazylii w jasno zielonym sweterku.Był piękny.Ciągle szukałam tego sweterka.Nie mogąc się  porozumieć śpiewaliśmy pieśni masowe takie jak ..............".Tysiące rąk,miliony rąk,a serce bije jedno.".................albo?........."Naprzód młodzieży świata"................że nie wspomnę  innych.Generalnie rzecz ujmując wszystkie mówiły o wielkiej przyjaźni i skupieniu wokół Związku Radzieckiego.I  jeżeli myślicie,że my myśleliśmy  o  czym śpiewamy ,to jesteście Kochani w błędzie.To trochę tak jak  niedosłyszące babcie w kościele   na Wielkanoc,zamiast śpiewać............"Naród niewierny ,trwoży się przestrasza na cud Jonasza."..............śpiewają.........."Naród niewierny trwoży się przestrasza macurio nasza.".Po festiwalu wróciłam  bardzo zmęczona ,bo wiele było tańców i śpiewów,nawet w nocy na nowo odbudowanym MDM.Ale czasem było coś ciekawego.Raz wracając około północy stwierdziłyśmy,że w naszym namiocie ktoś śpi...............była to krowa,bo namioty rozbito pewno na jej łące.Upomniała się o swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz