O BOHATERACH Z ROCZNIKÓW DWUDZIESTYCH.
===============================================
O ,jakże krótkie,zbyt krótkie los zafundował im życie,
zerwane,nagle,tragicznie jak kwiat paproci o świcie.
Przed tym moce w kurzu piwnicznym po schodach pod górę pod prąd,
i czasem myśl czy tu zginę,ale co am na frot ,na front.
Na wroga co drzazgi bolesne nam wbijał przez tyle lat!
Za nasze kobiety za dzieci i niech zadziwi się świat,
jak Polak,choć młody potrafi Ojczyźnie nie szczędzić swych sił
i w zrywie ognistym w płomieniach,gdy trzeba zamienić się w pył.
Aż dnia któregoś o świcie przyfrunął ptak czarnoskrzydły jak sokół.
Zawisł w bezruchu nad miastem i cisza zaległa wokół.
Więc jeszcze tylko w milczeniu,wśród ruin gruzu i błota ,
tę drogę ostatnią pokonać ,tę drogę co zwie się Golgota.
A w bramach czarnych i smutnych ognie się dopalają.
Jedni odchodzą ,a drudzy,na zawsze tu pozostają.
Łzy matek w kroplach bursztynu zastygły ,drażniąc powieki
i serca i dusze też ranią i trwać tak będą na wieki.
I pierwsze młodzieńcze miłości jak wino nietknięte w kielichu
odeszły i się nie spełniły,bo tylko szeptane po cichu.
Obce im były radości i też nieznane pokusy,
Umarły czyste niewinne ,jak na ołtarzach obrusy.
Dziewczęta warkocze obcięły i kiry zrzuciły z ran krwawych
lecz nie zapomną swych chłopców dzielnych Obrońców Warszawy.
Bardzo przepraszam Powstańców i Państwa za niezdarną rymowankę.Nie śmiem nazwać tego wierszem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz