poniedziałek, 6 kwietnia 2015

A onegdaj bywało tak jak w wierszu.Całą rodziną wybieraliśmy się na "majówkę".Wtedy już było   ciepło i woda w Nerze też już nagrzana.Ale pozwalano,nam dzieciom, tylko brodzić po płyciźnie,a tam był zawsze cieplutki i czysty piasek.Jak się stanęło spokojnie w wodzie i nie poruszało,to zaciekawione tym faktem małe rybki [wielkości wskazującego palca] skubały po kostkach.Zwano je źgajkami.Ale to jakaś miejscowa nazwa.Jak się postało jeszcze dłużej to z zakamarków z za faszyny,wychodziły ,a raczej wypełzały raki.Aha ! faszyna to wbite kołki po brzegach rzeki oplecione wikliną.Że też komuś się to chciało robić.Nie wiem czy były już przed wojną,czy powstały w czasie wojny?Faktem jest ,że trzymały rzekę w "ryzach" i płynęła wyznaczonym korytem,a nie tam gdzie jej się podoba.Wśród tej faszyny właśnie chowały się raki.Przy pewnej umiejętności,stojąc w wodzie "na wabia" ,można było je wyłapać.Ale następnego dnia wychodziły następne  ciekawskie.I co z tymi rakami robiono?Te raki wrzucało się żywe do wrzącej osolonej wody z koprem i kopyścią [drewniana  łyżka],szybko wciskano do dna,by nie cierpiały,pływając po wierzchu wrzątku jakiś czas.Czy ja jadłam raki? ........owszem jadłam.Ale zważywszy na sposób ich uśmiercania dziś tego nie zrobiłabym.Z resztą do jedzenia tam było niewiele.Z każdego raka może 2 dkg.A do tego do jego mięsa trzeba było się dostać [skruszyć skorupę].Dziś jak chodzi o mnie wszystkie raki świata mogą żyć bezpiecznie.Za dużo w mojej głowie "Animal Planet",ale wówczas  byłam głupiutkim dzieckiem "małpujacym  to co robią dorośli.Ale..........ale zachodzę w głowę,czemu  fabryka obok Neru chyba własność jakiegoś Niemca,pracowała przed wojną ,a rzeka była czysta,a po wojnie,gdy zmieniła właściciela [Ludowe Państwo Polskie],natychmiast zatruła wodę w Nerze.I zupełnie nie martwię się z tego powodu,że może kogoś obrażę,ale jak to? Niemiec nie niszczył a Polak tak?Miał rację Bismarck twierdząc "dajcie Polakom wolność ,a sami się zniszczą".I proszę bardzo,kto ma ochotę,niech się na mnie obrazi.Biorę to na siebie.Już bardziej nic boleć nie może jak to co było piękne ,nieskalane  ,a odeszło bezpowrotnie.Teraz w Nerze pływają najprzeróżniejsze opakowania plastikowe,skrzynki,opony itp.I już nic nie znaczą zatruwające wodę ścieki fabryczne[nie wiem czy ta fabryka jeszcze pracuje],bo to co ją niszczy, to  wspólne [nie moje] śmieci.Przepraszam za gorycz na końcu, nie pierwszą chyba w moim wykonaniu.A o tym jak wyglądały majówki  w Rudzie Pabianickiej niebawem............może jutro.?



Bo dziś jeszcze jestem winna wiadomości dla Działkowców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz