poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Mam dwie wiadomości: jedną dobrą drugą złą.A co tam, zaczynam od dobrej.Pewne rejony na moim osiedlu są mi dobrze znane.Tylko w pobliżu kościoła spotkać można wróble,a poza tym wróblowa pustynia.W pobliżu kościoła są gęste krzewy i tam się chowają przed drapieżnikami.W to w co wciśnie się wróbel  nie da rady,ani kot,ani sroka ,najwięksi ich  wrogowie .A dziś spotkałam w miejscu w którym już od wielu lat ich nie ma.A pamiętam jeszcze czasy,gdy przyfruwały na mój parapet..............oj,tylko sobie westchnąć.Te biedne szare puchatki tępione są przez sroki,których wszędzie pełno i przez GMO.Z powodu genetycznie modyfikowanej żywności samiczki składają nie zalęgnięte jajeczka,a przecież jadają takie ziarna zmodyfikowane,talie pieczywo z ziarna zmodyfikowanego i tak można by wymieniać i wymieniać.I zaczyna to już "przechodzić na ludzi" stąd tyle kłopotów z zajściem w ciąże wielu kobiet i wojna o in vitro.I może ktoś zemną się nie zgodzić,ale to nie ja wymyśliłam.A czy wiecie że rośliny GMO ,kwitnące,mają lepki pyłek by nie powiał go wiatr i by zapylił ten właśnie kwiatek.Tylko,szkoda,że pszczoły o tym nie wiedzą i myślą,że" kwiatek,to kwiatek,zapylić go trzeba" ,w efekcie takiego myślenia  giną.Pszczelarze mają poważny kłopot i coraz mniej zasiedlonych uli.Ale to co mnie cieszy,to to,że jednak sie pokazały,te sympatyczne maleńkie ptaszki.Oby tylko przetrwały.A żyją do 5 lat.I pomyśleć,że jeszcze za czasów mojej młodości ustawiano w polu na nie strachy.W tym miejscu tak bardzo chciałabym,aby ci od których przyszłość zależy opamiętali się i by pomyśleli,że owszem ważne jest "mieć" ale i może bardziej "być".

A już zaraz ta smutna wiadomość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz