środa, 8 kwietnia 2015

Zanim będzie jutro,jeszcze dziś po południowym spacerze,takie moje przemyślenia.Przy wielu blokach na moim osiedlu "funkcjonują tzw.dzikie parkingi i niech sobie funkcjonują,co mi do tego,gdyby nie fakt ,że panuje tam po deszczu niewyobrażalne błoto, a jak jest susza to  kurz.I tu mi się przypominają lata na wygnaniu w głąb Rudy Pabianickiej.Jakież tam panowało jesienią błoto............ ale do czasu.Nagle wszystkie drogi wysypano szlaką.Stały się równe i co ważniejsze suche i to w czasach  wojny.Można było to załatwić ,a teraz ? czemu nie można teraz.?Jakże tak niewiele a zmieniłoby krajobraz.Dla czego nikomu na tym nie zależy?Nie potrafię tego zrozumieć.A że ja mam szczęście otrzymywać wszystko z opóźnieniem ,myślę,że stanie się tak i w tym przypadku.Pamiętam jak to było z rowerem.W latach 47,48 jeszcze kontaktowałam się z koleżankami z  głębokiej Rudy,choć już tam nie mieszkałam.A Ela miała rower,to był rower marzenie,jeszcze  przedwojenny.Nie wiem jak i gdzie przechowany.I jak by to teraz powiedzieć  -   "nówka" czerwonego koloru i do tego damka i do tego mała,taka trochę jak dla wyrośniętego dziecka.Czasem Ela dała mi na nim  pojeździć i to właśnie po tych drogach  wysypanych szlaką ,jeszcze w czasie wojny.Pamiętam..........najlepiej jeździło się po ul.Wyścigowej.Chodników,ani krawężników nie było, a jednak była to ulica.Rower śnił mi się po nocach,ale na próżno.Nie,nie....................dostałam go wreszcie ,ale jak to u mnie ,z ogromnym opóźnieniem.............za zdaną maturę.Wtedy uśmiechnęłam się kwaśno,bo już co innego było mi w głowie.I jak to rodzice nie znają dobrze swoich dzieci i też myślą,że czas dla nich zatrzymał się.

Komentarza nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz